Skrytka Tygodnia – 25.09.2013

 

Skrytka tygodnia po raz kolejny wędruje do Wrocławia. Zostaje nią Telegraf założona przez pysiek

Serdecznie gratulujemy!

Rekomendację nadesłała majlen

Oto uzasadnienie:

Na początku się przyznam, że nie jestem zapalonym geocacherem z typu 'muszę mieć je wszystkie’. Jednak od czasu do czasu odczuwam silną potrzebę poszukiwania skarbów. Będąc w pięknym mieście Wrocław szukałam skrytek łatwych do znalezienia dla mnie (tj. takich które łatwo namierzyć bez gpsa, jedynie zerkając na podpowiedzi i na google maps). Jedną ze skrytek jakie mi wpadły w oko był niewinnie wyglądający zagadkowy kesz o nazwie 'telegraf’. Byłam w wielkim szoku w momencie, gdy przeczytałam na czym polega zagadkowość skrzynki, która ściśle wiąże się z jej nazwą. Otóż trzeba było odnaleźć telegraf i alfabetem Morse’a wystukać hasło, żeby się zalogować. Bez dłuższego zastanawiania się rzuciłam okiem na mapę i pojechałam na miejsce. Niestety przy pierwszym podejściu z własnej głupoty się odbiłam, bo w głowie wyeliminowałam faktyczne miejsce ukrycia skrytki (stwierdzając, że to niemożliwe) i szukałam w gdzie indziej. Dzień później sprawdziłam dokładniej współrzędne na wirtualnej mapie, zrobiłam zdjęcia, pożyczyłam nawet w drodze wyjątku telefon z GPSem, na miejscu wpisałam kordy i okazało się, że moje obawy zostały potwierdzone, a niemożliwe stało się jak najbardziej możliwe – do miejsca ukrycia trzeba było dostać się przez chaszcze, a ja oczywiście człowiek nie marnujący zbyt wiele energii na myślenie wybrałam się na łowy w krótkiej sukience i adidasach. Po chwili namysłu stwierdziłam jednak, że trzeciego podejścia nie będzie i po kinowym przełknięciu śliny przedarłam się przez pokrzywy i pajęczyny smyrające po nogach do, jak to zostało nazwane w hincie, 'jaskini’. Po szybkim rozmontowaniu pustaków pokrytych ślimakami dobrałam się do urządzenia, które radośnie mnie powitało. Nie doceniłam jednak tego, że autor stworzył program treningowy i od razu na żywioł zaczęłam z Morse’owym słownikiem z instrukcji wstukiwać hasło GEOCACHING, co okazało się nie lada wyzwaniem. Po kilkunastu próbach i kilku zmianach tempa, po klnięciu pod nosem, że zamiast O wyskakuje drugie G, po setkach kliknięć, które rozbrzmiewały na całą okolicę i w koncu po kilku szelestach, przypominających kroki, które o mało nie przyprawiły mnie o zawał w młodym jeszcze wieku udało się wpisać GEOCACHING od G do G. Wtedy to urocze i żartobliwe urządzenie zapytało czy mój nick także chcę wpisać Mordsem. Cóż, podziękowałam i tradycyjnie, choć nieco pokracznie wpisałam MAJLEN już bez ”_”, jednak autor nie miał zastrzeżeń raczej, bo mój internetowy już log pozostaje nienaruszony. Oprócz telegrafu w miejscu ukrycia można znaleźć pudełko z fantami na wymianę. Przyznam szczerze, że to najciekawszy kesz jaki udało mi się znaleźć. Forma… cóż ekstremalnie niekonwencjonalna i przesympatyczna zarazem. Nie lada wyzwaniem jest wstukanie tych 10 liter, ale kiedy się uda początkowa irytacja i zniecierpliwienie przeradza się w totalną satysfakcję i dumę z osiągnięcia. Samo miejsce ukrycia nie jest może zbyt przyjemne, jednak moim zdaniem jest wybrane dobrze – w przeciwnym razie urządzenie mogłoby paść czyimś łatwym łupem. Okolica – przepiękna, można się przespacerować wzdłuż Odry, pobiegać, pojeździć na rowerze.

 

Jeśli ktoś z Was chce wyróżnić którąś ze skrytek, piszcie na kontakt@geocaching.pl z linkiem do skrytki (lub jej kodem GC) oraz uzasadnieniem.

Dodaj komentarz